sobota, 27 września 2014

One Shot - Natsu x Lucy - W ruchu maszyn Part II (ostatni)

Druga część oneshota dedykowanego Lucy Heartfilii. 
Biuro do spraw wewnętrznych, Rzym
 Oboje szli bardzo szybko i zdecydowanie. Musieli dowiedzieć się, gdzie przetrzymują Lucy. Bez niej nic nie będzie takie samo... A zwłaszcza dla Natsu, jej narzeczonego. 
- Gray, jesteś pewien, że zdobędziemy te papiery? - zapytała nagle szkarłatnowłosa kobieta. Idący obok mężczyzna spojrzał na nią surowo, ale nic nie powiedział. Dopiero po chwili się odezwał.
- Tak jak jestem pewny, że Lucy żyje. - rzekł, a w jego słowach nie było słychać ani krzty wahania. Erza od razu się opanowała i mogła zacząć myśleć racjonalnie. 
 Po kilku minutach doszli pod tajemnicze drzwi. Brązowooka przeładowała swój pistolet krótkodystansowy i włożyła do spodni. Musiała go jakoś ubezpieczać. W końcu nie zna tego całego Ayozy. 
Gray nie pukając gwałtownie wszedł do środka. Zastał tam owego Ayozę i jakąś kobietę. Kochanka? Możliwe. 
- Ayoza! Dawaj te dokumenty! - wrzasnął mężczyzna, podchodząc do biurka i opierając się o nie, tak żeby mógł spojrzeć Ayozie w oczy. Ten natomiast tylko prychnął i szepnął coś do tajemniczej kobiety. Ta tylko pokiwała głową i chciała wyjść, lecz Erza zastąpiła jej drogę.
- Nie, nie, nie. Nigdzie nie idziesz paniusiu. - powiedziała groźnie, wyciągając swoją spluwę i przykładając tej nieudacznicy do skroni. - Rusz się, a rozwalę ci łeb. - warknęła. Nieznajoma przełknęła głośno ślinę i zdrętwiała.  
- Gray-senpai, ja naprawdę chciałbym ci je udostępnić, lecz nie mam takiej możliwości. Dobrze wiesz, że panienka Lucy wdała się w szemrane interesy z bandą pana Horakiego. - wyjaśnił arogancko Ayoza krzyżując ręce. 
- Gówno mnie to obchodzi w co się wplątała! Obiecałem zdobyć te dokumenty, więc to zrobię! - powiedział stanowczo Gray. Ayoza tylko westchnął. Następnie przysiadł się do komputera i coś na nim wpisał. Po chwili wydrukował jakiś plik. Wręczył go Gray'owi i uśmiechnął się lekko. Tak swoją drogą był już... nie najmłodszy.
- Tutaj są dokumenty, które przesłał mi pan Hoshigawa, czyli jakiś podwładny pana Horakiego. Jest tutaj adres ich głównej kryjówki i numer telefonu. Jednak te dane są poufne, proszę nie robić sobie nadziei. Niestety, tylko tyle mogę dla państwa zrobić. - skończył. Gray zabrał szybko dokumenty i wybiegł z biura ciągnąc za sobą Erzę. Biegli korytarzem, gdy nagle usłyszeli alarm. Ta głupia szmata zawiadomiła kogoś o ich wizycie. Pewnie powiedziała też o ujawnieniu dokumentów. 
Kolejny zakręt, widzieli już szklane drzwi prowadzące na zewnątrz, lecz w jednej chwili pojawił się przed nimi ochroniarz. Musieli biec, nie mieli czasu na użeranie się z nim. Erza szybko wyciągnęła giwerę i strzeliła niespodziewanemu gościowi prosto między oczy, czym oczyściła im drogę. Wręcz wskoczyli na motor i natychmiast odjechali. Niestety nie wiadomo skąd wzięli się tu żołnierze i zaczęli strzelać. Erza dostała w klatkę piersiową, jednak nie dawała za wygraną, szybko podała Gray'owi swój pistolet, aby ten mógł ich ubezpieczać. Po oddaniu kilka strzałów, było już czysto. Mogli wracać do hotelu. Tak przynajmniej myślał Gray. 
Po piętnastu minutach jazdy, KFC
- Erza zatrzymajmy się tutaj. Muszę obejrzeć te papiery od Ayozy. - poprosił mężczyzna. Szkarłatnowłosa zaparkowała motor na parkingu i odpaliła papierosa. Dzielnie znosiła palący ból w klatce piersiowej. Myślała, że Gray nie zauważy, jednak myliła się. Jej czarna skórzana kurtka przesiąknęła krwią. - Erza! Ty krwawisz! - krzyknął podchodząc do niej bliżej. Odwróciła wzrok.
Mężczyzna ściągnął jej kurtkę i stwierdził, że została postrzelona. Rana wyglądała strasznie. I była bardzo blisko serca. Zaciągnęła się kolejny raz i upadła. Papieros uderzył cicho i mokry od deszczu grunt. - Erza! Jedziemy do lekarza! - postanowił, próbując ją podnieść. Z każdą próbą Erza cierpiała bardziej, co mógł wydedukować po jej krzykach. Dziwne, że nikt z KFC jeszcze tutaj nie przyszedł, ale to i lepiej. 
- G-Gray... Wracaj do Japonii... Juvia na ciebie czeka, Ami r-również... Ja już i tak... Nie ma d-dla mnie ratunku... Musisz odnaleźć Lucy i sprowadzić ją z powrotem... Proszę... I powiedz... Jellal'owi, że... go... koch-... - stało się. Oczy Gray'a zwiększyły się do granic możliwości, aby po chwili wypłynęły z nich pojedyncze łzy. Tylko nie to... Nie Erza... Erza...
- ERZA! - krzyknął pełen goryczy i  rozpaczy. Przecież to jego wina! Czemu od razu nie wymusił tej umowy od Ayozy! Czemu!? Wtedy Erza nie musiała by tutaj przyjeżdżać! Czemu!?

Wschodnie ulice Tokyo, opuszczony budynek.
 Codziennie tutaj stał. Czekał na jej powrót, który na złość nie następował. Czemu? Czyżby coś się stało? Jeśli tak, to jak może pomóc? Czy może pomóc? 
- Kurwa. - bluznął, odpalając już któregoś tam papierosa. Dlaczego nic mu nie powiedziała?! Dlaczego nie poprosiła, aby jechał razem z nią?! - Kurwa. - ponownie przeklął. 
- Oy, oy! Stary, o co ci chodzi, co? - nagle ktoś wszedł do budynku. Był to wysoki blondyn o ciemnych, orzechowych oczach. 
- Shime? Co ty tu robisz? Myślałem, że zadawanie się ze mną przynosi ci wstyd, co? - zakpił niebieskowłosy.
- Pomyślałem, że mogę cię tu spotkać, a mam do ciebie sprawę... - powiedział tajemniczo. - Mam nowy towar. 
- Co? Nie rozumiem. - nie załapał. Shime podszedł do niego i oparł o jego ramię. 
- Złapałem Lucy Heartfilię w swoje sidła. - wyszczerzył się. Jellal spojrzał na niego nieprzytomnie.
- CO!?

Ulica 46, Prefektura Osaka, Japonia
 Od kilku dni nic nie robił. Wolał dać innym wolną rękę, bo wiedział, że tylko on potrafi wszystko zepsuć. Każdy pomaga w odnalezieniu Lucy, a on? Ma to w dupie. Po prostu - wie, że Lucy mu i tak nie wybaczy. Zawsze odkąd pamiętał po powrocie z pracy się z nią kłócił. O byle błahostki, a także o większe rzeczy. Myślał, że ona nic o nim nie wie, a tak naprawdę znała go jak własną kieszeń. Jego zachowanie miała rozpracowane już od dawna. Chciała przestać się z nim tak ''żreć'', lecz nie potrafiła. Myśl, że kiedyś może go stracić nie dawała jej spać, ani normalnie funkcjonować. Stała się figurą woskową. Bez uczuć i marzeń. 
- Cholera. - bluznął, słysząc dzwonek telefonu. Podniósł się leniwie z wygodnego łóżka i ruszył do komody, gdzie leżał dzwoniący przedmiot. Chwycił go i przyłożył do ucha. - Halo?
- Natsu? Wiem, gdzie jest przetrzymywana Lucy. - usłyszał i dostał wręcz gęsiej skórki. 
- Jellal? A skąd ty to... - nie dokończył.
- Po prostu wiem, okej? Pamiętasz Shimę Oharę? - zapytał.
- Tak, jasne. Kiedyś z nim handlowałem. - odpowiedział.
- To on ma Lu. - walnął prosto z mostu.
- Ale jak to?! 
- Od niedawna zaczął się bawić w jakiegoś gangstera i zbiera dziewczyny, żeby zrobić z nich jego dziwki. - poinformował.
- Kuźwa! A wiesz, gdzie dokładnie jest jego kryjówka? 
- Tak... (...)

Stare baraki, półwysep Kyushu
- To tutaj? - szepnął różowowłosy do Jellal'a. 
- Tak. - odpowiedział. Natsu zebrał wszystkich ochroniarzy, jakich tylko mógł i przyszedł tutaj - po nią. 
- Plan jest taki: Wy oczyszczacie zewnętrze, a ja i Jellal skradamy się do środka. Ja lecę po Lu, a Jellal do Shimy, gdy znajdę już Lucy dam wam sygnał do odwrotu, jasne? - wytłumaczył. 
- To do dzieła. - powiedział Jellal. 
- Co tak szepczecie? - zapytał tajemniczy głos. To... Shima! Podsłuchał ich, shit!
- Oy, draniu! To ty porwałeś Lucy!? - wrzasnął Natsu, podnosząc się z kucek.
- A jeśli tak to co? - zakpił. Nie wytrzymał. Dragneel rzucił się na Shimę i zaczął się z nim bić. Walka trwała kilka minut. Jellal rozkazał ochroniarzom oczyścić teren również w środku. A sam został z różowowłosym. 
- Nie daruję ci! Jak mogłeś?! - krzyczał, gdy obezwładnił Oharę i karmił swoimi ciosami. Po chwili, gdy już się wyżył ruszył do baraków. - Zostawiam ci go. - powiedział szybko do Fernandesa.
- No i na co ci był ten twój łachy biznes? - zapytał wzdychając. 
- Pieprz się. - uśmiechnął się sztucznie. 
- Żeby bawić się w mafiozę trzeba mieć głowę na karku, a nie jaja. - stwierdził, kucając przy swoim byłym przyjacielu. 
- Haha, ciekawe co na to twoja dziwka. Sam bawisz się w jakiegoś rozbójnika, a nie umiesz postawić się zwykłej szmacie. - wyznał, kaszląc krwią. Jellal spojrzał na niego z jadem. 
- Pierdol się. - bluznął i rozpłatał mu czaszkę swoją nogą. 

Wnętrze starych baraków
- Panowie, sprawdźcie tamto pomieszczenie, a ja wezmę to. - wskazał Dragneel. Ochroniarze posłusznie wykonali rozkaz, zostawiając go samego. - Lucy?! Gdzie jesteś?! - krzyczał, rozglądając się po obślizgłych korytarzach. Sprawdzał pomieszczenia jedno po drugim, jednak nigdzie nie  widział śladów swej ukochanej. Co teraz? Co jeśli jej naprawdę tutaj nie ma? Jeśli już ją gdzieś sprzedał? Jeśli to okaże się prawdą, zabije się. 
Idąc kolejnym długim korytarzem usłyszał jakieś jęki z pokoju na wprost jego. Przyspieszył i pociągnął za klamkę... Ujrzał leżącą na brudnej podłodze dziewczynę. Miała zakryte oczy, związane nogi, ręce oraz zakryte usta.. Podszedł bliżej niej, żeby zobaczyć twarz. To Lucy!? 
- L-Lucy? - zapytał z niedowierzaniem. Wreszcie ją widzi, wreszcie! Czekał na to całe tygodnie! I teraz to się dzieje! 
Podszedł do niej i kucnął. Uśmiechnięty rozwiązał jej nogi, ręce, ściągnął taśmę przylepioną do jej ust oraz opaskę z oczu. Widział ją. Jej twarz... Tak bardzo mu jej brakowało. 
- Natsu... Nat-su.... - szeptała. Badając jego twarz opuszkami palców. Jakby pierwszy raz go widziała. - Zmieniłeś się... Jesteś uśmiechnięty... 
- Lucy... - przytulił ją najmocniej jak potrafił. Nie protestowała, ale też nie odwzajemniła uścisku. 
- Wyjdziemy stąd? Źle się czuję. - powiedziała bez ogródek. 
- Oczywiście kochanie... Wyjdziemy, zabiorę się do do... - nie dokończył, ponieważ został brutalnie dźgnięty nożem w brzuch. Powoli upadł, a Lucy mogła zobaczyć oprawcę. To Ayoza! Co on tu robi!? 
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy... Natsu Dragneel nie w swoim garniturku? Co za zmiana. 
- A-ayoza... - powiedział ostatkiem sił i stracił przytomność.
- Heartfilia wstań. - rozkazał blondynce, która zszokowana widokiem rannego Dragneela, uklękła.
- Natsu... On nie-nie... żyje? 

Dwa dni później
Sprawa z porwaniem Lucy całkowicie się wyjaśniła. Wszyscy wiedzą, że Erza oraz Natsu nie żyją. Nie którzy nie potrafią się z tym pogodzić i zamknęli się w sobie. Najtrudniej było chyba Jellal'owi i Lucy, którzy utracili swoich ukochanych.
Ta historia tylko utwierdza nas w przekonaniu, że miłość jest ślepa. Otóż Natsu powoli tracił nadzieję, ale przebłyski uśmiechu jego kochanej blondynki pomagały mu się podnosić. A upadł już nie jeden raz.
Erza również nie miała lekko w życiu. Zawsze starała się być dobra dla innych, lecz jej osobowość i mocny temperament na to nie pozwalały. Gorzej - sprawiły, że jej czas dobiegł końca. 
Dzisiaj na ich pogrzebie pamiętamy o najważniejszych słowach i najważniejszych czynach. Natsu Dragneel, prezes firmy SunningCars poległ w walce o miłość. Poległ w walce, która miała pomóc mu się zmienić. Lecz... Poległ.
Erza Scarlet, lekkoduch nie martwiący się absolutnie niczym, oprócz swoimi bliskimi. Zgubę przyniosła jej odwaga. 
Wszyscy będziemy pamiętać, że nie zginęli na marne. 



Uff!
Nareszcie. Obyło się bez trzeciej części. Hura.
Dzisiaj jestem taka smętna, więc postanowiłam wpleść tutaj troszkę dużo dramatu. Mam nadzieję, że się nie gniewacie, że zabiłam kilku bohaterów. Heh.
Proszę was o komentarze, opinie i znak, że tu jesteście. Dla mnie.
Matane! 

3 komentarze:

  1. ;( Jak mogłaś mi zabić Natsu. No normalnie ryczeć będę. Erze też uśmierciłaś. Ojj biedni oni biedni. Bardzo podobało mi się. Dziękuję co bardzo za tego one-shota.
    Życzę ci wenki i z niecierpliwością będę czekała na więcej. Do następnego :*.

    OdpowiedzUsuń
  2. IDŹ DO DIABŁA! PRZEZ CIEBIE RYCZĘ W NOCY! MORDERCA WERKOSS! :c... Bardziej się nie rozpiszę bo nie mam po co jak i tak wszyscy umrzyli przez Werkossa ;/\;
    Miłej nocy.

    - Yono Nee

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu uśmiercilas natsu co no ci takiego zrobił poza tym fragmentem to opowiadanie super

    OdpowiedzUsuń